Archive for Grudzień 2009
nie przesadzajmy, panowie
Sto lat samotności temu Mateusz wysłał mi linka. Wysyłanie linka przez Mateusza zazwyczaj oznacza, że coś się ciekawego wydarzyło, więc ja potulnie – prędzej czy później- sprawdzam, co się pod owym linkiem kryje. Tym razem nie było inaczej; moim oczom ukazał się dawno zapomniany, a kiedyś podziwiany hiperrealista Ron Mueck. Jako że osobiście bardzo lubię Australijczyków i już cztery razy w andrzejkowe wieczory udało mi się stworzyć z wosku malutką Australię, to rzecz jasna, słowo o tym panu.
Ron Mueck jest kompletnym wariatem (wykonał też rzeźbę zwłok swojego ojca), który nie wiem, jak to robi, ale idzie mu to świetnie. Popatrzcie sami:
To jest – rzeźba. Oddaje ludzkie ciało w każdym swoim milimetrze. I jest nienaturalnie zmniejszona. Mueck zawsze stosuje ten zabieg, tzn. albo powiększa swoje rzeźby albo pomniejsza. Nic innego, oprócz oczywiście braku unoszących się płuc w czasie oddychania, nie jest w stanie odróżnić rzeźb od normalnych ludzi.
A to jego bodaj najsłynniejsza rzeźba – Kobieta w ciąży z 2002, za którą National Gallery of Australia zapłaciło 800 tys. dolarów australijskich. Rzeźba ta, wykonana z włókna szklanego, żywicy i silikonu, mierzy 2,5 m wysokości.
Mueck to doskonały przykład człowieka, który wie, że z przesadą nie należy przesadzać [w ciętoripostowym nastroju kończę ten post vel. tego posta a la puenta dziennikarzy informacyjnych!) Jeśli kogoś interesuje więcej, google okaże się pomocne. Tutaj jeszcze prezentacja jego innych prac:
„Jeśli Twoje zdjęcia nie są dostatecznie dobre, to nie jesteś dostatecznie blisko”
To słowa człowieka – który według jednej z wielu krążących o nim legend – umarł z aparatem fotograficznych w lewej ręce.
Robert Capa (fot. na lewo AP) zginął tak, jak tworzył: niespodziewanie, szybko, w obliczu niebezpieczeństwa. Rozerwała go minę w Thai Binh w 1954r, gdzie fotografował wycofujące się z Wietnamu wojska francuskie.
Był samoukiem, wiecznym emigrantem, niepoprawnym hazardzistą, kobieciarzem (związany m. in. z Ingrid Bergman). Lecz przede wszystkim: świadkiem tej krwawszej połowy cudownego XX wieku. I znakomicie go udokumentował, robiąc zdjęcia m. in. podczas wojny domowej w Hiszpanii (1936 – 1939), na frontach II wojny światowej, konfliktu izraelsko – arabskiego (1948 – 1949) i indochińskiego (1946 – 1954).
Capa to jeden z najbardziej znanych fotografów minionego stulecia. Sławę przyniosły mu zdjęcia wojenny, lecz ma w swym dorobku szereg świetnych portretów: Ernesta Hemingwaya, Pabla Picassa, Garry’ ego Coopera, Henriego Matissa.
NAJSŁYNNIEJSZE (plus moje ulubione) ZDJĘCIA:
Wojna domowa w Hiszpanii, Madryd1936
Wojna domowa w Hiszpanii, Cordoba 1936
Lądowanie w Normandii, 6 czerwca 1944
Fot. © Cornell Capa Collection / International Center of Photography