sztuka-puka

czyli wolnych impresji kilka na temat szeroko pojętej sztuki

Posts Tagged ‘surrealizm

Dali i Gala

2 Komentarze

Gala. Ostatnio w „Milionerach” padło pytanie o muzę i żonę Dalego. Gala. Na imię jej było Gala.

Surrealiści zdawali się mawiać, że jeśli któryś z nich namalował wartościowy obraz, to musiał być zakochany w Gali, rosyjskiej imigrantce, która zajmowała się handlem obrazami, układaniem tarota i zmienianiem kochanków. Famme fatale, kobieta – demon, doprowadzała swego męża – poetę Eluarda do granic wytrzymałości, mimo iż surrealistyczny sposób życia zakładał wolną miłość. Poznawszy Dalego, młodszego od niej o około 10 lat, miała rzec, że już się nigdy nie rozstaną. Jedni złośliwie mawiali, że widziała w nim maszynę do robienia pieniędzy, drudzy, że to wielka miłość, a Dali twierdził, że Gala – jego Gradiva, bogini zwycięstwa, jak mawiał – jest spełnieniem jego fantazji z dzieciństwa.

Dali i Gala

W 1932r. w konsulacie Hiszpani w Paryżu zawarli związek małżeński, a ich ślub kościelny odbył się w 1958, po śmierci Eluarda. Dziwny to był związek. Nie mogli bez siebie wytrzymać, ona biegała z jego obrazami po mecenasach i budowała jego sukces w Ameryce, on sygnował każdy obraz imieniem swoim i ukochanej. I żyli bez zbliżeń fizycznych, bo Dali – oprócz lęku przed pasikonikami – panicznie bał się kobiecych narządów płciowych. Podobno Dali i Gala tylko raz uprawiali seks; Gala (i jej znane nieposkromione libido) zaspokajała się, za przyzwoleniem męża, w ramionach innych mężczyzn.

Gala umarła w 1982 r.  Podobno na początku ich związku Dali obiecał, że zje ciało ukochanej po śmierci (co miało być dowodem miłości!), ostatecznie jednak ciało Gradivy zostało złożone w mauzoleum , w trumnie z żelaznym wiekiem, otoczonej białymi gipsowymi końmi oraz żyrafami Dalego.

Dali nigdy nie otrząsnął się po jej stracie. Umarł siedem lat po niej, wciąż będąc w żałobie po ukochanej. Wrażenia nie wywarł na nim nawet fakt, ze król Juan Carlos I nadał mu tytuł szlachecki markiza de Pubol i jedyne na co się zdobył, to telefoniczna rozmowa z władcą.

***

Obrazy. Wybrałam te, które na mnie robią największe wrażenie. Reszta też robi; z podejmowaniem decyzji zawsze miałam problemy. Odsyłam do poważnych interpretacji, jeśli ktoś ma ochotę ;]

PŁONĄCA ŻYRAFA (1936-37)

KUSZENIE ŚW. ANTONIEGO (1946)

(warto zobaczyć w jakimkolwiek większym formacie; oryginał znajduje się w Brukseli)

PORTRET PICASSA (1947)

CHRYSTUS ŚW. JANA OD KRZYŻA (1951)

Written by paulaina

11/24/2009 at 15:48

Napisane w Uncategorized

Tagged with , , ,

Salvador – zbawca znad Motławy

4 Komentarze

Sushi, nie sushi, jedna, druga , trzecia kafejka, i jeszcze kilka galerii bursztynu. Gdzieś ponad linią horyzontu unoszące się kolejne poziomy dumnych apartamentów, a w powietrzu zapach wody, który chciałby być zapachem morza.

Ostatnio, gdy tamtędy szłam, padało. A ja w powietrzu czułam zapach migdałowców i myślałam o tym, czy Polska może być dla kogoś tak egzotyczna, jak dla nas kraje Ameryki Południowej. Ugrzęzłam w Marquezie, znowu, znowu i tylko kolejna miłość na całe życie może mnie uratować.

Tracę myśl, polskie bary sushi, polskie sushi… Antykwariat. Wyrasta na Długim Pobrzeżu i mimo, że wiem, że on tam gdzieś jest, za każdym razem wydaje mi się bytem irracjonalnym, jakby nie miał prawa tam istnieć. Bo i dla kogo?

Ja wchodzę tylko czasem, z tego samego powodu, dla którego nieczęsto odwiedzam księgarnie – bo to taki sklep ze słodyczami, na których większość można sobie tylko popatrzeć, zaostrzając niebezpiecznie apetyt. Ostatnio nigdzie się nie spieszyłam, a na wystawie świeciła książka jednego z moich wykładowców. Weszłam więc do dusznego pomieszczenia, tak małego, że zbiory aż się z niego wysypywały; książki, ustawiane jedna na drugiej torowały przejście, z każdej półki, z każdego kąta wysypywały się jakieś ryciny i mapy. Pośród nich, ledwie widoczna, niska kobieta w okularach, tak zajęta wczesnym tomem wierszy Miłosza, że na moje ochrypłe dzień dobry odpowiedziała tylko podniesieniem wzroku i przewróceniem pożółkłej strony.

Wyszłam po pięciu minutach z albumem Dalego w twardej oprawie, wydanym przed dwu laty i chyba nigdy nieotworzonym przez właściciela. Na okładce cudowne i flagowe rozpływające się zegary, w środku – surrealistyczne niebo. Dali to jeden z tych artystów, o którym mówią, że nie można przejść obok niego obojętnie; albo się go kocha, albo nienawidzi. Co czy można przejść obojętnie obok człowieka, który „opowiadał, że jako dziecko spędzał samotnie długie godziny w domowej pralni, siedząc w bali pełnej wody; sypiał nagi ze swoją matką; dawał do zrozumienia, że z siostrą Aną Marią łączyło go coś więcej niż braterska miłość”? (Salvador Dali, Poznań, 2007).  Część opowiadań należy chyba włożyć między bajki, wierzyć należy tylko w jego obrazy, które są pełnym i pewnym świadectwem umysłu i ręki mistrza, który już w wieku 25 lat był przekonany o swoim geniuszu.

Teraz kilka wczesnych dzieł Salvadora (1904 w Figueras na katalońskim Costa Dorada- 1989 w Figueras). I ciekawostki: w dzieciństwie perfumowano mu głowę (podobno dzieci ustawiały się w kolejkach, żeby ją powąchać), a matka i babka uwielbiały chłopca na tyle,  że we wszystkim go wyręczały. W wieku sześciu lat chciał być kucharką, zaś siedmiu – Napoleonem. Od dziecka przejawiał talent plastyczny, a gdy zarzucono mu, że namalowane przez niego wiśnie nie mają szypułek, nastoletni Salvador po prostu je dokleił. Po szkole rysunku trafił do Akademii Sztuk Pięknych San Fernando, gdzie szybko dał się poznać jako kontrowersyjna postać. Więcej rewelacji i dojrzała twórczość Dalego – w następnej notce.

Portret Lucii, 1918 r.

Autoportret z szyją Rafaela, ok. 1921 r.

Autoportret kubistyczny, 1923r.

Written by paulaina

11/19/2009 at 20:13

Napisane w Dali, surrealizm

Tagged with ,